14 kwietnia 2014, 14:59
Przychodzi pani do gabinetu kupić "największą strzykawkę do ostrzykiwania mięsa, wędliny itd.". Po czym namawia, by w przypadku stanu błogosławionego (do którego mi jednak dużo dalej niż bliżej) nawet nie myśleć o cesarskim cięciu bo "tylko poród naturalny ma sens i znaczenie". Opowiada o swoim porodzie i porodach koleżanek. Nagle stwierdza, że jest bezczelna, że mi takie rzeczy opowiada i wybiega z gabinetu....
I jak tu nie lubić poniedziałku?
Stokrota